czwartek, 21 lutego 2013

013 - mam u Ciebie dług

Obudził mnie utwór Kings of leon - Use somebody jaki mam ustawiony na dzwonek połączenia.

-ha..halo? - powiedziałam zachrypniętym, niewyspanym głosem
-pobudka, jest 7
-no dzień dobry
-no dzień dobry kochanie, wstawaj już
-nie chce mi się
-wstań, jest piątek, jutro pośpisz
-w sumie racja
-do zobaczenia w szkole
-mhm. Pa

Podniosłam się resztkami sił, włączyłam muzykę z laptopa leżącego obok mnie i już z lepszym humorem ruszyłam w stronę szafy spoglądając przy tym na okno, za którym widziałam tylko deszcz i ogólną szarzyznę. Ubrałam czarne rurki, ciepłą bluzę z kapturem w kolorze mięty i poszłam do łazienki podsuszyć jeszcze lekko wilgotne włosy. Umalowałam się zwyczajnie bo dzień nie zapowiadał się na jakiś szczególny. Spojrzałam na zegarek, na którym dochodziła 7.30 chwyciłam pierwszą lepszą torbę, wrzuciłam kilka zeszytów i portfel, w biegu chwyciłam telefon, słuchawki i kurtkę, założyłam buty i wybiegłam z domu, krzycząc tylko, żeby ktoś zamknął za mną drzwi. Na przystanek dobiegłam jak autobus już ruszył i na nic zdały się moje wymachiwania w górę rękoma. Żeby było śmieszniej za chwilę zostałam cała oblana wodą z kałuży przez pędzący sportowy samochód.

-NO KURWA! - tylko tyle zdołałam za nim krzyknąć jak odjechał

Z całego zdenerwowania rzuciłam torbę na chodnik i czekałam, czekałam ambitnie. Nie mogłam pozwolić sobie na dzień wolny ze względu na dzisiejszy egzamin, do którego uczyłam się cały ostatni tydzień. W końcu podeszłam do wiaty przystanku i przeglądając się choć trochę próbowałam doprowadzić włosy, z których dało się już tylko wykręcać litry wody, do stanu używalności. Po chwili usłyszałam za sobą całkiem miły, lekko łobuzerski męski głos

-wszystko w porządku?
-nie kurwa nie jest w porządku! - krzyknęłam nadal się nie odwracając
-przepraszam
-za co? - w tym momencie odwróciłam się i ujrzałam chłopaka w podobnym wieku do mnie siedzącego w samochodzie, który przed chwilą doprowadził mnie do stanu rozpaczy - no dziękuje bardzo! Widzisz jak ja teraz wyglądam! Ja do szkoły, na egzamin muszę jechać a ty takie coś robisz! Ugh!
-podwieźć cie?
-nie dzięki, już wystarczająco mi zapaskudziłeś dzień
-a może jednak? Nie musimy nawet rozmawiać, a w szkole będziesz w moment
-dobra - burknęłam podnosząc torbę i wsiadłam do auta

Faktycznie pod budynek szkoły dojechaliśmy w kilka minut i nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem.

-dzięki - rzuciłam na pożegnanie z grzeczności i wysiadłam
-spotkamy się jeszcze?
-nie wiem, muszę iść jestem wystarczająco spóźniona
-powodzenia
-nie dziękuje

Weszłam do sali w połowie lekcji

-dzień dobry, przepraszam za spóźnienie
-chociaż tym razem panna Kate ma sensowne wytłumaczenie?
-wystarczy tylko na mnie spojrzeć - profesor zmierzył mnie wzrokiem
-siadaj, ale i tak masz nieobecność
-spoko - odparłam bo nie było to dla mnie nic nowego i poszłam do swojej ławki

-gdzieś ty była?! - jak zwykle miło przywitała mnie Shanell - i kim jest chłopak za kierownicą, który cię przywiózł? Nie migaj się, widziałam przez okno
-chamem i gentlemanem naraz
-a jaśniej?
-później Ci wyjaśnię - powiedziałam widząc zabijający wzrok profesora

Po lekcji poszłyśmy do łazienki gdzie Shanell użyczyła mi kosmetyków, które zawsze ma przy sobie, żebym się trochę poprawiła a przy okazji musiałam jej opowiedzieć co przydarzyło mi się dzisiejszego ranka.

Egzamin poszedł dobrze więc z tej okazji postanowiłyśmy urwać się z dwóch ostatnich lekcji i jechać na miasto. Tego dnia miało już się nic nie wydarzyć ale zaraz po wyjściu ze szkoły zobaczyłam to samo auto jakim zostałam rano podwieziona

-jak poszedł egzamin? - nieznajomy zapytał widząc nas już kilka metrów od siebie
-dzięki tobie gorzej niż miał - skrzywiłam się
-jeszcze raz przepraszam, Aiden jestem - po tych słowach chłopak podszedł do mnie z wyciągniętą ręką
-czego ty właściwie chcesz co?
-chce się zrekompensować
-dzięki, nie trzeba
-a może jednak? Zapraszam panie na obiad do centrum
-nie znam cię ale jestem za - odpowiedziała zaraz Shanell
-no nie wiem - nadal nie byłam przekonana co do tego pomysłu ale widząc nastawienie przyjaciółki dokończyłam - chociaż w sumie, może tej części mojego dnia nie uda Ci się spieprzyć.

Wsiadłyśmy do auta i ruszyliśmy w drogę. W trakcie jazdy Shanell ambitnie konwersowała z kierowcą podczas gdy ja postanowiłam się nie odzywać a co najwyżej słuchać. Z ich rozmowy dowiedziałam się, że jedziemy do restauracji jego mamy więc gwarantuje najlepsze jedzenie w mieście. Oczywiście dalej postanowiłam być nie miła więc tylko parsknęłam w odpowiedzi i dalej milczałam.
Obiad faktycznie był dobry ale nadal nie poprawiło to naszych relacji.

-mogę w końcu poznać wasze imiona? - zapytał między jednym łykiem soku a drugim
-Shanell jestem - jak zwykle pierwsza wyrwała się
-Kate - mruknęłam pod nosem
-możesz powtórzyć bo nie zrozumiałem
-Kate! - tym razem odpowiedziałam głośno i dobitnie tak, że na pewno każdy w lokalu mnie słyszał
-Kate... piękne imię
-wiem, możemy już skończyć tę szopkę i wracać?
-jak sobie życzysz

Odwieźliśmy Shanell po drodze i dalej kierowałam go na obrzeża miasta gdzie mieszkam.

-dzięki - znów z grzeczności powiedziałam jak wysiadałam z auta
-nie ma za co, w sumie to ja powinienem podziękować, to był całkiem miły dzień
-nie dla mnie
-mogę jeszcze coś dla Ciebie zrobić?
-najlepiej odjechać
-jak sobie życzysz ale trzymaj to - chłopak wręczył mi mały kartonik, na który nawet nie spojrzałam tylko od razu schowałam do kieszeni spodni - mam u Ciebie dług, dzwoń zawsze gdy będziesz mnie potrzebować
-nikłe szanse, cześć

Weszłam do domu, zostawiłam torbę, buty i kurtkę w korytarzu po czym zmierzyłam do kuchni, żeby zaparzyć ulubioną herbatę

-cześć słoneczko - w kuchni przywitała mnie mama
-o cześć mamo, co ty robisz w domu?
-a wzięłam sobie dzień wolnego, Lola się rozchorowała więc chciałam z nią zostać
-oj, to zaraz do niej pójdę
-o, to od razu weź jej obiad bo wątpię, żeby zeszła na dół
-ok - powiedziałam, po czym wzięłam talerz z obiadem dla siostry, kubek ciepłej herbaty i skierowałam się w stronę salonu
-Kate! - jak zwykle zawróciła mnie jeszcze mama
-wszystko w porządku?
-nie do końca
-chcesz pogadać?
-może później
-pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć
-pamiętam, dzięki mamuś ale idę bo zaraz ten obiad będzie zimny
-dobrze, dobrze

Zapukałam do drzwi pokoju siostry po czym otworzyłam je ze słowami

-jak się czujesz siostrzyczko?
-fatalnie
-oj biedna ty, przyniosłam Ci obiad, zjedz póki ciepły
-dzięki, jak było w szkole?
-hm? Fatalnie?
-to widzę obie dzisiaj mamy dzień do kitu
-totalnie, choć nie wiem, która ma lepiej - opowiedziałam Loli wszystko co mi się dziś przytrafiło
-no to ja już wolę leżeć w łóżku i nigdzie nie wychodzić
-no i odpoczywaj, ja też idę się położyć
-ok

Weszłam do swojego pokoju, zrzucając z siebie wszystkie ubrania, po czym zmierzyłam do łóżka z zamiarem pójścia spać ale jedna myśl nie dawała mi spokoju - karteczka od Aidena. Wstałam i wyciągnęłam ją z kieszeni spodni, które przed chwilą rzuciłam na podłogę. Na białym tle widniały napisy "Aiden Carter - fotomodel" a niżej jego numer telefonu. Istotnie - wizytówka jedna z tysiąca no i... fotomodel? To by w sumie wyjaśniało ten młody wiek, zadbaną cerę i włosy no i ten samochód. Chwilę jeszcze rozmyślałam nad tym, żeby wszystko pozbierać w całość po czym zasnęłam.

Po jakimś czasie obudził mnie telefon

-gdzie ty jesteś?! - nie zdążyłam nic powiedzieć bo Jenna zaczęła krzyczeć do telefonu
-no w domu - szepnęłam jeszcze zaspanym głosem
-za pół godziny mamy mecz!
-jak to?! dziś?! - wyskoczyłam z łóżka jak oparzona spoglądając na kalendarz gdzie wyraźnie było napisane "4 luty - siatka z czternastką" - o shit! Zapomniałam!
-a my nie mamy rozgrywającej! Widzę cię tu za 20 minut!
-nie zdążę!
-wymyśl coś!

Kurwa. Miało się już nic nie zdarzyć dziś - myślałam zakładając na siebie pierwsze lepsze ubrania jakie wpadły mi w ręce. Zbiegłam na dół, żeby poprosić rodziców o podwózkę ale w kuchni zastałam tylko kartkę "Kate nie chcieliśmy cię budzić - pojechaliśmy z Lolą do lekarza, będziemy wieczorem" Kurwa! - krzyknęłam na cały głos, po czym doznałam olśnienia. Pobiegłam do swojego pokoju, złapałam za telefon i wizytówkę nowo poznanego chłopaka i zaraz wykręciłam do niego numer. Odebrał zaraz po pierwszym sygnale

-Aiden, słucham?
-cześć tu Kate, pamiętasz mnie?
-no jasne, że tak. Coś się stało?
-tak, potrzebuje transportu
-kiedy i gdzie?
-tu i teraz do szkoły, migiem!
-wychodź z domu, zaraz będę

Rozłączył się szybciej niż zdążyłam spojrzeć na swojego smartphone'a. Wzięłam torbę ze strojem, z kuchni chwyciłam butelkę wody i wyszłam zatrzaskując za sobą drzwi. Żółte lamborghini po chwili zatrzymało się przed moim domem. Chłopak wysiadł i gestem gentlemana otworzył mi drzwi od strony pasażera. Zaraz po tym zasiadł za kierownicą i ruszył bez słowa. Szczerze mówiąc spodziewałam się tekstów "a nie mówiłem" albo "a jednak się przydała" a tym czasem Aiden nie wydając z siebie żadnego dźwięku prowadził w stronę szkoły a łobuzerski uśmiech nie schodził z jego ust. A może jednak jest normalny? - pomyślałam po czym również się uśmiechnęłam. Po 10 minutach dotarliśmy pod szkołę, zanim jednak wysiadłam i pobiegłam na hale zapytałam

-jesteś teraz zajęty?
-nie
-to może wejdziesz dopingować nas?
-siatkówka tak? Chętnie

Wysiedliśmy z samochodu i zmierzyliśmy w stronę hali. Przed drzwiami zatrzymał się, odwrócił w moją stronę i już z trochę mniejszym uśmiechem na ustach zapytał

-twój chłopak nie będzie miał nic przeciwko, że przyszłaś tu ze mną?
-skąd wiesz, że mam chłopaka?
-w innym wypadku nie krzyczałabyś na mnie od rana za jedną kałuże i propozycje podwózki
-jesteś pewny siebie co?
-taka praca, poza tym masz łańcuszek z literą J
-spostrzegawczy - powiedziałam i uśmiechnęłam się w głębi duszy w sumie sama nie wiem dlaczego
-więc jak?
-nie będzie go na meczu
-dlaczego?
-powiedzmy, że ma inne zajęcia - po tych słowach dusza jednak posmutniała bo tak naprawdę Jeya w ogóle nie interesuje moja gra, ale nie chciałam już o tym rozmawiać co Aiden chyba zauważył bo lekko się uśmiechnął i otworzył drzwi na hale
-usiądź na czerwonych trybunach, ja lecę się przebrać
-ok

Po 5 minutach wbiegłam na salę w czarnych obcisłych spodenkach i mniej obcisłej czarno-czerwonej koszulce, gdzie zaraz złapałam Jenne

-jestem pani kapitan! - zawsze tak do niej mówię tylko po to, żeby ją przedrzeźniać bo po co tak oficjalnie zwracać się do przyjaciółki
-Kate?! Wynalazłaś jakiś teleport?! - była w takim szoku jakim jeszcze nigdy jej nie widziałam, po czym zwróciła się do reszty drużyny z krzykiem - Ludzie! Kate się nie spóźniła! Ba! Jest 5 minut przed czasem! - i nagle wszyscy zaczęli bić brawo, ja natomiast rozejrzałam się po trybunach, w rogu zauważyłam mojego wybawiciela, który również się zaśmiał i dalej obserwował całą hale.

Mecz przebiegł idealnie po naszej myśli, wygrałyśmy gładkie 3:0 co oczywiście znacznie poprawiło naszą sytuację w tabeli i wskoczyłyśmy na trzecie miejsce a do końca ligi jeszcze kilka meczy.

-Kate? - zapytała Jenne w szatni
-tak?
-znasz tego chłopaka, który siedział na naszych trybunach tak trochę w rogu, miał taką czarną czapkę i czerwoną bluzę... no wiesz o kogo chodzi
-czemu pytasz?
-bo cały czas cię obserwował a jak miałaś dobre akcje, to kibicował chyba najgłośniej - powiedziała po czym zachichotała
-a.. to Aiden
-zaraz, zaraz... TEN AIDEN?! - krzyknęła podbiegająca do nas Victoria tak, że zwróciła uwagę  wszystkich dziewczyn z drużyny, które zaraz również nadstawiły uszy
-znaczy, jaki TEN? - zapytałam zdezorientowana
-największe ciacho ostatniego roku! model! mam jego plakat nad łóżkiem!
-znaczy, na wizytówce miał napisane "fotomodel" ale nie wydaje mi się, żeby to była ta sama osoba...
-a jeździ żółtym lamborghini?
-no tak
-O KURWA! Szczęściara! - krzyknęły wszystkie równo tak, że echo poniosło się chyba po całej hali

I tylko ja i Jenne stałyśmy jakoś nie podekscytowane wpatrując się w nie jak w puste blond chude barbie lecące na chłopaków z czasopism. Zaraz przed wyjściem z szatni udało nam się przemówić im jakoś, żeby się za bardzo nie podniecały na jego widok przed szkołą na co z początku się oburzyły ale potem dotarło do nich, że jeśli go teraz spłoszą to już nigdy nie przyjdzie na nasz mecz. Wyszłyśmy całą drużyną z sali, gdzie jak podejrzewałam stał Aiden. Jednak nie był sam

-byłyście rewelacyjne!
-dzięki - uśmiechnęłam się bo dawno nie słyszałam tego od płci przeciwnej
-to mój przyjaciel, Joe

Wysoki blondyn przywitał się z nami, szczególnie uśmiechając się do Jenny co od razu zauważyłam i postanowiłam nieco wykorzystać. Pożegnałam się z resztą dziewczyn a Aidena poprosiłam na chwilę na bok aby zostawić ich samych.

-słuchaj... mógłbyś mnie odwieźć do domu?
-no jasne, ale po to prosiłaś mnie o odejście od reszty?
-co ty... widzisz jak oni na siebie patrzą?
-hmm... no może
-nie może tylko na pewno, ja się na tym znam, uwierz mi
-nie wątpię
-to jakaś sugestia?
-ależ skąd - odpowiedział choć wyraźnie było w tym słychać sugestie, mówiłam, znam się na tym

Postanowiliśmy zostawić ich przed szkołą, żeby wrócili samochodem Joe a sami wsiedliśmy do żółtego auta i ruszyliśmy przed siebie.

-jesteś głodna? może pojedziemy coś zjeść?
-nie dzięki, jestem wykończona wrażeniami dzisiejszego dnia, marzę o ciepłej kąpieli i łóżku
-no dobrze, w sumie też chyba tak zrobię po powrocie do domu

Gdy wysiadłam z samochodu, chłopak zaraz odjechał a ja zmierzyłam w kierunku drzwi. Zamknięte. Szlak, rodzice jeszcze nie wrócili a ja nie wzięłam kluczy. Usiadłam na stopniu przed wejściem zastanawiając się co zrobić. Wyciągnęłam swojego smarphone'a z kieszeni i wybrałam numer Jeya

-cześć kochanie
-no hej, co tam?
-mam mały problem, siedzę pod zatrzaśniętym domem, rodzice są z Lolą u lekarza i nie mam kluczy
-a na pociąg będziesz miała?
-no jakieś drobne mam
-to przyjedź do mnie
-teraz? przecież zaraz będzie ciemno a ja nie mam ubrań oprócz stroju z siatki
-po co ci strój z siatki?
-miałyśmy mecz, właśnie z niego wróciłam
-czemu nie mówiłaś? przyjechałbym na niego
-nigdy nie przychodziłeś na moje mecze
-oj dobra, pogadamy o tym jak przyjedziesz. Spać i tak będziesz jak zwykle w mojej koszulce a przypominam, że za każdym razem zostawiasz u mnie po kilka ubrań więc już się cała szafka uzbierała
-no dobrze, to do zobaczenia
-Kate! - krzyknął zanim zdążyłam się rozłączyć
-tak?
-miej cały czas przy sobie telefon z ekranem wybierania numeru do mnie i jakby coś się działo od razu do mnie dzwoń dobrze?
-dobrze
-martwię się o Ciebie, pamiętaj, wyjdę też po Ciebie na stacje, a jakbyś mogła poproś kogoś, żeby cię zawiózł na pociąg, dobrze?
-dobrze
-Kocham Cię! - po tych słowach uśmiechnęłam się jak małe dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę.
-też Cię kocham

Po kolejnej chwili namysłu wybrałam numer do Aidena i znów odebrał za pierwszym sygnałem

-co tam, nie możesz spać?
-no... słuchaj zrozumiem jeśli odmówisz bo już w sumie dużo dziś od Ciebie chciałam ale potrzebuję jeszcze raz podwózki
-nie ma sprawy, daj mi 10 minut
-ok poczekam

Po niecałych 10 minutach już dobrze mi znane auto podjechało pod dom.

-gdzie tym razem?
-na dworzec główny
-o tej godzinie?
-tak, według rozkładu pociąg mam za niecałą godzinę
-a gdzie się wybierasz jeśli można wiedzieć?
-do chłopaka
-mhm

Przez korki na miejsce dotarliśmy po pół godzinie

-dzięki teraz to ja jestem twoją dłużniczką - mówiłam wysiadając z samochodu
-odprowadzę cię, zrobiło się już ciemno - powiedział chłopak zatrzaskując za sobą drzwi

W kasie u jak zwykle nie miłej pani zakupiłam bilet w jedną stronę, następnie w kiosku jak zwykle kupiłam butelkę soku pomarańczowego i ulubionego czekoladowego batonika. Aiden odprowadził mnie na peron i zaczekał ze mną na pociąg. Cały czas rozmawialiśmy dość swobodnie, dziwnie się natomiast zrobiło jak doszło do pożegnania. Jak mieliśmy się pożegnać? Całusem w policzek jak z większością znajomych? Nieee, przecież znam go zaledwie jeden dzień. Zwykłe cześć? Trochę suche. Co robić?! Chyba widząc moje zakłopotanie chłopak wyjął telefon i pod pretekstem tego, że musi odebrać machnął ręką z zabójczo uroczym uśmiechem i odszedł. Zajęłam w pociągu swoje miejsce i po chwili maszyna ruszyła. Nie wiedząc co ze sobą zrobić wybrałam numer do Abigail i wszystko co mnie dziś spotkało opowiedziałam jej ze szczegółami. Łącznie z tym, że Jey zainteresował się moją siatkówką i od razu zaproponował, żebym do niego przyjechała jak miałam problem jak i tym, że chłopak, którego dziś rano poznałam i który zupełnie mnie nie interesował był przemiły a jego uśmiech potrafił zabijać. Przyjaciółka poradziła mi jednak abym przez weekend nie myślała o Aidenie i skupiła się na związku z Jeydonem. A przede wszystkim, żebym odpoczęła bo wyraźnie mi tego brakuje. Okazało się, że rozmawiałyśmy ponad godzinę i skończyłyśmy jak byłam już na miejscu.

-gdzie ty masz ten telefon?! - na przywitanie krzyknął ten, na którym mam się skupiać cały weekend
-no tu..
-nie mogłem się do Ciebie dodzwonić
-no przepraszam, rozmawiałam z Abi
-martwiłem się - powiedział skruszonym tonem po czym mocno mnie przytulił
-ale już jestem - również go objęłam
-chodź do domu, pewnie zmarzłaś
-oj bardzo

Po krótkim spacerze dotarliśmy przed drzwi, które szarmanckim gestem przede mną otworzył. Weszłam do ciemnego wnętrza i na pamięć zapaliłam światło

-NIESPODZIANKA! - usłyszałam po czym moim oczom ukazała się grupka dobrze znanych mi osób