wtorek, 15 stycznia 2013

012 - no sylwester!!!!

-kochanie, kochanie obudź się - powtarzałam w poniedziałkowy ranek do skutku
-hm?
-no wstawaj, do pracy musisz iść
-jeszcze chwila - wymruczał po czym objął mnie w pasie pod kołdrą i przytulił

Leżeliśmy tak jeszcze 5 minut aż, w końcu się obudził, wstał i poszedł się ubrać. Już od tej chwili łóżko zrobiło się takie puste, już mi go brakowało, ale nie chciałam już tego mówić bo nigdy by nie wyszedł pracować a im dłużej by wychodził tym później by wrócił.

-idę, będę po 14 - rzucił na pożegnanie całując mnie w czoło

-"Czaisz, że to już dziś.?" - koło 11 obudził mnie sms od Abigail
-ale co dziś - odpisałam jeszcze nie do końca ogarniając
-no sylwester!!!!
-a tak, jakoś w tym roku nie czuję go jeszcze
-pewnie dlatego, że po raz pierwszy nie organizujesz go u siebie
-też racja
-wstałaś już chociaż.?
-no właśnie wstaję
-udało ci się spać do 11.? Gdzie masz Jeydona.?
-pracuje dzisiaj
-uuu... współczuje
-no niestety. Abi kochanie odezwę się później bo muszę, w końcu posprzątać
-ok, ok. My z Taylor będziemy o 18
-ok, paa

Odłożyłam telefon i poszłam do kuchni zaparzyć herbatę gdzie siedział już starszy o 5 lat brat Jeya - Tom.

-cześć młoda
-cześć
-gdzie Jey?
-w pracy a gdzie ma być?
-ten to nawet w sylwestra musi się pchać do roboty i cię zostawiać tu?
-ktoś musi posprzątać w końcu - zaśmialiśmy się oboje
-a teraz co będziesz robić?
-no w sumie musiałabym się wziąć ale jakoś nie chce mi się
-a miałabyś jeszcze chwilę?
-no spoko, ale na co?
-myślę co założyć na wieczór i potrzebuje kobiecego oka do tego
-no to genialną stylistkę sobie znalazłeś, pokaż nad czym myślisz a ja coś z tego wybiorę

Usiadłam z kubkiem herbaty na kanapie w jego pokoju i przyglądałam się kolejnym częścią garderoby jakie wyciągał z szafy. W końcu po jakiś 15 minutach wybraliśmy zestaw idealny.
Następnie wzięłam się za sprzątanie pokoju Jeya co głównie polegało na pozbieraniu moich ubrań i kosmetyków, które nie wiem jakim cudem znajdowały się dosłownie w całym pokoju. W końcu trafiłam do kuchni, a tam to już był armagedon. Ale co się dziwić jak od kilku dni byliśmy w trójkę w domu, rodziców nie było a znajomi tylko wchodzili w południe, jedli, pili i wychodzili w nocy a sprzątać to się nie chciało nikomu. No ale nic - trzeba się wziąć - jak pomyślałam, tak uczyniłam. Naczynia wrzuciłam do zmywarki, śmieci zgarnęłam do worków, blaty umyłam. Jak wszystko skończyłam to zrobiłam obiad idealnie na przyjście Jeydona.

-cześć kochanie - przywitałam go jak zwykle z uśmiechem
-cześć, cześć - rzucił od niechcenia przechodząc koło mnie i poszedł wziąć kąpiel
-obiad zrobiłam - powiedziałam wchodząc za nim do łazienki
-nie jestem głodny
-nie zjesz ze mną? - w tym momencie zrobiło mi się dość smutno
-nie, dzięki
-a gdzie się tak spieszysz?
-umówiony jestem z chłopakami, jedziemy po resztę zakupów
-uhm, a za ile wrócicie?
-nie wiem, godzine może dwie
-i znowu mam tu sama siedzieć?
-no tak
-fajnie - powiedziałam zdenerwowanym tonem, zostawiłam swój ledwo zaczęty obiad, ubrałam kurtkę, buty i wyszłam.

Szłam prosto przed siebie jakbym to miasto znała na pamięć a tak naprawdę znałam tylko drogę z dworca do domu Jeya, która trwa 10 minut i nie ma żadnych zakrętów. Chodziłam tak raz w prawo raz w lewo zupełnie nie zwracając uwagi na to jak wrócę. Po dłuższym czasie gdy niebo pociemniało poczułam wibrację telefonu w kieszeni. Spojrzałam na wyświetlacz gdzie widniało 'Jeydon <3 dzwoni..' raz nie odebrałam, drugi raz nie odebrałam ale za trzecim razem w końcu nacisnęłam zieloną słuchawkę

-gdzie ty jesteś?!
-nie wiem
-jak nie wiesz?!
-no po prostu nie wiem, od kiedy cię to interesuje?
-od kiedy cie szukamy
-szukacie mnie?
-tak! Myślałem, że wyszłaś na krótki spacer to zjeździliśmy okolice a Ciebie kurwa nie ma!
-tak, wyszłam na spacer tylko trochę dłuższy, musiałam odpocząć
-po czym?
-po tobie!
-odpoczniesz jak pojedziesz do domu, teraz mów mi gdzie jesteś
-ugh - gdyby to jeszcze było lato to za nic w świecie bym nie powiedziała ale, że sylwester jest w środku zimy to już zaczęłam marznąć - stoję obok jakiegoś starego budynku z nowymi oknami
-hala sportowa?
-chyba tak, obok jest mały park
-gdzie ty żeś tam trafiła?! Przecież to koniec miasta!
-miałam dużo czasu jak cię nie było
-dobra, stój tam pod tą halą i się nie ruszaj, będziemy za chwilę

Po 15 minutach podjechał samochód a w środku Jey, David i jakiś koleś za kierownicą, którego pierwszy raz w życiu widziałam.

-no ładny spacer sobie zrobiła koleżanka - zaśmiał się David
-ta, ciekawe przez kogo
-martwiłem się o ciebie - powiedział Jey
-nie jestem małym dzieckiem! - krzyknęłam, zastanowiłam się sekunde i dokończyłam swoją myśl - ani też twoją służącą ani sprzątaczką!
-uuu nie ciekawie - już z trochę mniejszym uśmiechem na twarzy stwierdził David

Przez resztę drogi powrotnej nie zamieniliśmy już ani słowa. A jak podjechaliśmy pod dom wysiadłam nie zwracając uwagi na nikogo i zmierzyłam wprost do kuchni, żeby zaparzyć sobie herbatę. Zaraz po mnie weszło kilku znajomych chłopaków, którzy przyszli pomóc w wynoszeniu mebli z salonu. Ja natomiast skończyłam się ogrzewać i znów zaczęłam ubierać buty na co zaraz zareagował Jey

-gdzie ty się znowu wybierasz?!
-po dziewczyny na dworzec, 18 za chwilę
-Bob po nie wyjdzie
-nie, Bob tu zostaje a ja idę sama
-a idź!
-a pójde! - krzyknęłam wychodząc i trzaskając za sobą drzwiami

Odebrałam dziewczyny z dworca i całą powolną droge powrotną mówiłyśmy tylko o tym jak to się będziemy świetnie bawić dzisiejszej nocy. Zaraz jak tylko weszłyśmy do domu skierowałam je do pokoju Jeya, żeby zostawiły torby ja w tym czasie poszłam do salonu gdzie nie było już zupełnie nic oprócz jednego stołu, kilku krzeseł i szafy.

-gdzie wszyscy? - spytałam, widząc tylko Jeya
-poszli się uszykować
-uhm. Abi i Taylor zaraz przyjdą i zajmujemy lustro w korytarzu
-ok, zrób się na bóstwo kochanie - powiedział po czym uśmiechnął się tak jak lubię najbardziej
-czy ja się nie przesłyszałam? Kochanie?
-tak, przepraszam
-ok, ja w sumie też

Podszedł do mnie, objął w pasie i delikatnie mnie przytulił co zaraz też odwzajemniłam.

-ekhem, nie chcemy przeszkadzać ale szykujemy się mała - jak zwykle z świetnym wyczuciem czasu Abigail
-no już tylko muzykę włącze - humor jakoś nagle drastycznie mi się poprawił - a ty lokówkę już grzej
-dobra dziewczyny wy się szykujcie ja idę do siebie - wyczuwając to co się tu zaraz będzie działo stwierdził Jeydon

Podłączyłam telefon do głośników i ustawiłam na odtwarzanie naszą ulubioną play liste. Następnie zrobiłam delikatny makijaż Taylor, która na codzień nie maluje się prawie w ogóle, ona natomiast zrobiła mi loki bo samej nigdy mi to nie wychodzi. Pomijając fakt kilku oparzeń na czubku głowy i to, że mojej fryzjerce musiałam co chwila podawać papierosa to uszłam z życiem a włosy wyszły kapitalnie. Dokończyłam swój makijaż szerokimi i mocno wydłużonymi kreskami na powiekach oraz delikatnym różowym błyszczykiem. Jak już byłyśmy pomalowane przyszedł czas na stroje więc wygoniłyśmy Jeya z jego pokoju i zaczęłyśmy rewolucje. Ja zdecydowałam, że ubiorę beżowe botki na koturnie, małą czarną i różową marynarkę. W takim wydaniu wyszłam z pokoju gdzie stał już również ubrany mój partner.

-wow! - krzyknął z zachwytem
-podoba Ci się?
-nie, ty mi się podobasz, ta reszta to tylko ozdoba kochanie - odpowiedział po czym przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował

Po chwili zaczęła zbierać się cała ekipa, poznałam kolejnych znajomych mojego ukochanego, z którymi choć z początku wydawałoby się, że się nie dogadam to po niedługim czasie znalazłam całkiem sporo wspólnych tematów.
Muzyka poleciała z głośników, wódka polała się do kieliszków a w każdym kącie salonu tematy na językach coraz bardziej plątających się były przeróżne.

-ej jest za 20! - czas ten minął niesamowicie szybko
-już?! - odpowiedzieliśmy jednym chórem
-no już, już ubieramy się

Przebrałam jeszcze szybko rajstopy bo na poprzednie Abi z Taylor miały dziwną wizję, że na całej lewej nodze mam mieć dziury co nie pasowało mi chociażby ze względu na mróz na dworze. Założyłam płaszcz i szal i chwiejnym krokiem ruszyłam przed siebie. Szliśmy dość dużą grupą bo było nas chyba 12 osób. Na czele pod ręke prowadziłam z Taylor choć wiedziałyśmy o tym mieście najmniej. Ale to nic, muzyka z telefonu i cały chodnik był nasz. Dokładnie o północy dotarliśmy na główny plac gdzie zebrali się mieszkańcy całego miasta, nie wiem skąd leciała muzyka ale słychać było ją na całym placu, fajerwerki wystrzeliły w niebo, szampany się polały. Ucałowałam całą ekipę, życząc im oczywiście wszystkiego co najlepsze, złożyłam życzenia Jeyowi, który powiedział, żebym się nie oddalała bo się zgubię co oczywiście zignorowałam, wzięłam za ręce Abi i Taylor i ruszyłyśmy w głąb tłumu. Przytuliłam chyba z 200 ludzi, spiłam kilka łyków szampana lądując od czasu do czasu pupą na chodniku ale zaraz po tym szybko potrafiłam się pozbierać i ruszyć dalej. Po około godzinie latania i ściskania się z mega pozytywnymi ludźmi wróciłyśmy do naszej ekipy, która powoli zaczęła iść w stronę domu. Z początku szłam sama bo dziewczyny zostawiłam z Bobem z tyłu ale po chwili samotnego nieudolnego spaceru dołączył do mnie Jey, który wziął mnie pod ręke i prowadził całą drogę powrotną. Gdy tylko weszliśmy do salonu, dziewczyny ruszyły do tańca więc i ja z nimi. Przerywałyśmy tylko, żeby wypić kolejną kolejkę wódki. Po dłuższym czasie do tańca wziął mnie jeden z chłopaków, z tym, że byłam już w stanie zupełnej bezwładności przez co często lądowałam na ziemi...

Nie pamiętam jak i kiedy znalazłam się w pokoju i zasnęłam.

środa, 2 stycznia 2013

011 - wasze zdrowie

W sobote obudziłam się z wielką niechęcią do wszystkiego a z drugiej strony ogromnym entuzjazmem bo w końcu za kilka godzin czekał mnie wyjazd do Jeydona na cały weekend. Spakowałam swoją torbę do końca w oczywiście wszystkie bardzo niezbędne ubrania i kosmetyki. To w końcu pierwszy wyjazd z noclegiem u niego więc muszę mieć "wszystko" - jak pomyślałam, tak zrobiłam. Dopiero po spakowaniu przeraził mnie ciężar torby. Ubrałam czarne rurki, nowe botki na koturnie nabyte z Abigail oraz płaszczyk i szalik bo pogoda nadal nie wygląda na zimową lecz bardziej późno jesienną. Po dotarciu dzięki tacie samochodem na dworzec - co znacznie ułatwiło mi podróż - zakupiłam bilet i zajęłam swoje miejsce w pociągu. Nie byłabym sobą gdybym nie pomyliła się w liczeniu stacji a na pamięć trasy jeszcze nie znam i tylko dzięki uprzejmości pewnego sympatycznego starszego pana nie wysiadłam w nie odpowednim mieście. Na peronie czekał już na mnie Jey z Bobem, którzy wyręczyli mnie z noszenia ciężkiej torby pełnej jakże samych niezbędnych rzeczy. Gdy tylko już pod wieczór właściwie doszliśmy do domu - Jey dostał wiadomość od Davida o treści "Jest już Kate? Jak tak to wbijamy za godzinę". Dzięki temu w końcu miałam okazję poznać kilku jego znajomych, o których do tej pory tylko mi opowiadał. Oczywiście nie przybyli z pustymi rękoma i niedługo po tym kieliszki poszły w ruch.

-wasze zdrowie - powiedziała Jessica wyciągając dłoń z kieliszkiem w naszą stronę

Taki toast powtarzał się jeszcze regularnie przez całą butelkę a z każdym następnym znajdowałam z nimi coraz bardziej wspólny język. Po skończeniu trunku już każdy miał dobry humor ale i tak ja trzymałam tam się najsłabiej. Mimo wszystko dziewczyny zaproponowały, żebyśmy całą ekipą jechali do klubu. Po moim małym niezdecydowaniu, w końcu mnie namówiły. Gdy wzięłam do ręki torbę stwierdziłam, że nie przewidziałam takowego wyjścia i chwilę musiałam rozważyć co ubrać. W końcu postawiłam na białą koszulkę na ramiączkach, czarne leginsy i beżowe botki bo właściwie innych butów nie wzięłam z braku miejsca. Pod domem czekała już na nas duża taksówka, z której po dotarciu na imprezę wychodziłam podobno dość chwiejnie. W środku oddałam płaszcz i usłyszałam tylko od Jeya, że oni poruszają się swoimi ścieżkami, a dziewczyny swoimi. I tak też się stało. Zaraz wyciągnęły mnie do łazienki, żeby się ostatecznie ogarnąć po czym poszłyśmy na salę, żeby tańczyć w rewelacyjnych rytmach jakie zapodawał dj. Z każdą minutą czułam się coraz lepiej i coraz bardziej trzeźwiałam co zadowoliło Jessice, która zaraz wzięła mnie do baru na jednego szybkiego. Szybko też minęły mi 3 godziny jakie tam podobno spędziliśmy ale czas już był wracać gdyż trzeba było jeszcze wszystkich odstawić do domów. My do siebie dotarliśmy na końcu a jak już usiadłam w kuchni i zaczęłam zdejmować buty czułam się fantastycznie. Dochodziła 3 w nocy więc otworzyliśmy jeszcze po piwie i po jakiejś godzinie rozmowy, całowania i pieszczot zasnęliśmy w swoich objęciach.